Powrót na ścieżkę życiówek. Bieg Niepodległości w Gdyni 2023

Nie sprawdzam, kiedy dodałem ostatni wpis o bieganiu, na tym blogu. Blog zmieniał się ze mną, próbowałem różnych dróg tutaj. No i właśnie tym wpisem wracam tam, skąd przyszedłem. Pamiętnik z biegania ; ))

Gdynia. Mam tam 140 km. Gdyby się nad tym zastanowił, to nielogiczne jest wydawać około 100 zł na pakiet startowy, jechać półtorej godziny samochodem i pobiec 10 km. Ale biegi były od zawsze dobrym pretekstem, na wyjazd z rodziną. Bardzo się cieszę z kolejnego wspomnienia do kolekcji.

Pewne rzeczy się nie zmieniają

W tym roku na biegu byliśmy na styk, ale jak zobaczysz sobie niżej film, to w 2016 roku też na na ostatnią chwilę na bieg. 7 lat temu było mniej osób do ogarnięcia na wyjazd, ale efekt ten sam. Jak to mawia klasyk: „czasy się zmieniają, a pan ciągle w komisjach”.

Swoją drogą ten format poniżej (nagrany 7 lat temu), to świetna relacja. Wyprzedziłem tiktokowe czasy.

Wracam na drogę życiówek

Dziś w 11.11.2023 roku, zrobiłem najlepszy czas w ostatnich 7 latach (45:34). W 2016 roku wykręciłem życiówkę (43:31). Czuję, że wszedłem na dobrą drogę, żeby ją pobić. Dzisiejszy wynik jest tego dowodem, ale chodzi bardziej o to co czuję we flakach.

Mądrzejszy, ale jeszcze nie widać

Wiem o sobie dużo więcej, znam swój organizm lepiej, a co za tym idzie postępuję dużo mądrzej. Jednak jeszcze nie do końca mam to wdrożone, bo dziś ból pleców nie pozwolił mi pobiec mocniej. Sędziowałem mecz w czwartek i już czułem lekki ból w odcinku lędźwiowym, wczoraj skończyłem grać na hali o 19:30, a dziś chwilę po 7:00 byłem w trasie do Gdyni. To wszystko miało wpływ na to, że atak w drugiej połowie trasy nie poszedł po mojej myśli. W kolejnych akapitach opisałem moje wrażenia.

Jak było na biegu

1 km – 5 km – pełny luzik. Czuję, że jest dosyć lajtowo, pomimo że biegnę średnio 4:28 km, co jak dla mnie jest dość szybkim tempem. Pierwszy kilometr to… relacja na Instagram, poszukanie na YouTube muzy do biegania i wdrożenie się w bieg, bo jeszcze 20 minut wcześniej stałem w korku przed parkingiem.

Upatrzyłem sobie ziomeczka, którego łydki wyglądały jakby spokojnie mógł zrobić dzisiaj poniżej 40 min. Myślę, że biegł w podobnym czasie ze względu na kolegę obok, którego prawdopodobnie wyciągał na życiówkę.

6 km – za ziomeczkami biegnie mi się całkiem przyjemnie. Gdybym nie miał zegarka, który pokazuje tempo i nie miał świadomości, że prawie cała druga połowia biegu jest pod górę, to bym pokusił się o wcześniejsze wyprzedzanie.

Zaplanowałem to jednak na początek drugiej części biegu, czyli po ukończeniu 5 kilometra. No i od pierwszych metrów bez mojego nieoficjalnego pacemakera już czułem, że będzie ciężko.

7 km – zaczęła się męka. Biegniemy pod Świętojańską. Niby wyprzedzam, ale koszt jest ogromny, a średnie tempo… spada. Tam wszyscy biegną dużo wolniej, niż jeszcze 4 minuty wcześniej. Już wiem, że to może nie być ten dzień. Pomimo, że umiem nastawić głowę pozytywnie, to czuję że dziś nie jestem gotowy.

[niedawno miałem pauzę ze względu na plecy, dopiero tak od ponad tygodnia wracam, nie że się tłumaczę, a bardziej szukam logicznego uzasadnienia dla siebie, który to czyta w przyszłości].

8 – 9 km – Dramat, bo mnie odcina. Biegnę pod górę, a plecy bolą coraz mocniej. To nie jest ból, który mogę olać, bo mam wrażenie, że przeszkadza mi w stawianiu szybszych kroków. Myślę o tym, że zjadłem dziś tylko banana, że spałem 6 godzin, że wczoraj się zajechałem na hali.

Te swobodnie przepływające myśli to klasyk w trudnych chwilach. Czasem można je zbijać innymi myślami. Dziś chyba nie miałem na to zasobów.

Jak chcę myśleć o życiówce, to powinienem poważniej do tego podejść – myślę. Jeszcze dużo pracy przede mną. Nie na ścieżkach biegowych. U fizjo, na siłowni, w głowie, która ma nauczyć się nie zajeżdżać, odpoczywać. Przede wszystkim od pracy.

Za chwilę ostatni kilometr, a tempo jest coraz słabsze. Nie pamiętam czasu z czerwca, czyli ostatniego biegu. A chciałbym go pobić. Tylko jak można zrobić lepszy czas, skoro nie wiem jaki miałem poprzedni?

Piękne odzwierciedlenie mojego obecnego życia, czuję się bardzo przygotowany do biegu. W każdym aspekcie.

Chuj. Włączam tryb: „odcinka”.

10 km – w trybie „odcinka” chodzi o to, że nie obchodzi mnie, że mnie coś boli. Co więcej, nie obchodzi mnie co będzie po biegu. Nie interesuje mnie w ogóle cena, którą zapłacę za to, że chcę dogonić tego ziomka przede mną i go wyprzedzić, a potem kolejnego i kolejnego.

Wiem gdzieś podświadomie, że pierwsze parę minut po biegu będzie najgorsze, a potem już do wieczora będę po prostu zmęczony.

I tak właśnie robię. Plecy bolą coraz mocniej, a ja biegnę coraz szybciej. Szczerze? Uwielbiam ten stan. Wiem jeszcze bardziej, że nie powinienem często w nim być. Że trenowanie do odcinki jest idiotyczne.

Jednak to sprawdzanie granic mojego organizmu na biegu jest dla mnie po prostu ekscytujące. I tak dotarłem do mety.

45:34 – pomyślałem, że fajny czas. A potem na spokojnie sprawdziłem wszystkie biegi na 10 km od 2013 roku (mój pierwszy Garmin pochodzi z tego roku, dlatego mam historię od tego czasu. Endomondo [*]). No i wtedy wiedziałem, że to nie jest fajny czas, a rwelacyjny.

Czuję, że jeśli chodzi o życiówki, to nie powiedziałem ostatniego słowa, pomimo upływających lat. Faktycznie najlepszy czas na trenowanie i pobijanie ich był 7 lat temu, drugi najlepszy jest teraz.

Energię z tamtych czasów konwertuję w mądrość w obecnych i zobaczymy co z tego będzie.

Napisałem wpis na bloga, dotrze to chyba do mnie jak kliknę „Opublikuj”. 😀

Bieg Niepodległości Gdynia 2023

Czy warto być VAT-owcem?

W chwili zakładania działalności podejmujesz decyzję, czy będziesz podatnikiem VAT (o ile nie narzuci Ci tego ustawa). Ważne jest zatem, żeby wiedzieć, z czym wiąże Twój wybór. Czy warto być VAT-owcem? Kiedy bycie VAT-owcem nie przyniesie konkretnych korzyści?

Podatek VAT – podstawy

Podatek VAT to podatek od towarów i usług, a jeszcze bardziej precyzyjnie: podatek od wartości dodanej. Ostateczną kwotę płaci klient, który nabywa produkt lub usługę.

Każdy, kto prowadzi biznes, pośredniczy między klientem a Urzędem Skarbowym w przekazywaniu podatku VAT państwu. To właśnie przedsiębiorcy mają obowiązek obliczania i wpłacania podatku do fiskusa. Pamiętaj jednak, że faktycznie VAT płaci odbiorca danej usługi.

Inaczej mówiąc: przedsiębiorca, który płaci kwotę VAT do Urzędu Skarbowego, nie płaci żadnych dodatkowych pieniędzy. To nie jest dodatkowy podatek albo koszty – prowadzący działalność gospodarczą nie wykłada nic ze swojej kieszeni, a przekazuje ten podatek, który znalazł się w kwocie zapłaconej mu przez klienta.

Dobrą praktyką jest zatem, by kwotę VAT od razu odliczać od tego, co zapłacił klient, i wpłacić to potem do Urzędu Skarbowego – bez stresu, że nie ma pieniędzy, żeby zapłacić podatek.

VAT należny a VAT naliczony

VAT należny to kwota zobowiązania, która powstaje w chwili wystawienia faktury sprzedaży. Jest doliczany do ceny produktów lub usług sprzedawanych przez przedsiębiorcę. Tę wartość wpłaca on do Urzędu Skarbowego.

VAT naliczony można odliczyć od zobowiązań do Urzędu Skarbowego. Jako przedsiębiorca możesz wrzucić w koszty to, co kupiłeś do prowadzenia działalności, i odliczyć sobie VAT.

Oto przykład (bez uwzględnienia podatku dochodowego):

Zarobiłeś na zleceniu 1000 zł netto, czyli 1230 zł brutto. Z tego musisz zapłacić fiskusowi 23%, czyli 230 zł.

W bieżącym okresie rozliczeniowym kupiłeś krzesło do pracy w cenie 492 zł. Z tego 92 zł to podatek VAT. Co prawda w sklepie zapłaciłeś 492 zł, ale te 92 zł możesz wrzucić w koszty. 230 zł – 92 zł = 138 zł to podatek VAT, który zapłacisz.

W takim ujęciu sprawy przedsiębiorca, który jest VAT-owcem, płaci VAT od różnicy między swoimi przychodami (netto), a tymi kosztami, na które ma faktury. Każdy zakup pomniejsza VAT należny, ale tylko gdy jesteś VAT-owcem.

Przeczytaj również: 10 porad jak rozpocząć wielomilionowy biznes

Obowiązki czynnego podatnika VAT

  • Aby zostać podatnikiem VAT, musisz złożyć w Urzędzie Skarbowym deklarację VAT-R,
  • Regulować zobowiązanie do 25. dnia miesiąca za miesiąc poprzedni,
  • Składać w urzędzie miesięczne rozliczenie VAT – VAT-7,
  • Prowadzić ewidencję sprzedaży towarów.

Kto musi być VAT-owcem?

W przypadku niektórych biznesów nie masz wyboru i musisz być podatnikiem VAT. Reguluje to Art. 113 ust. 13 ustawy o VAT. VAT-owcami muszą być osoby, które:

  • świadczą usługi doradcze i prawnicze,
  • ściągania długów, 
  • jubilerskie,
  • sprzedają części do pojazdów i motocykli,
  • handlują towarem objętym akcyzą (z wyjątkiem np. wyrobów tytoniowych),
  • handlują terenami budowlanymi i budynkami,
  • sprzedają środki transportu.

VAT-owcem musisz również zostać w chwili, kiedy Twoje przychody za rok ubiegły przekroczą 200 tys. złotych.

Kto nie podlega opodatkowaniu VAT?

Listę działalności, które nie podlegają opodatkowaniu VAT, znajdziesz w art. 43 ustawy o VAT. Wśród nich są m.in. opieka medyczna, korepetycje, uczenie języków obcych, sprzedaż domów i mieszkań na rynku wtórnym.

VAT i bez VAT – dwa scenariusze

Jeżeli świadczysz usługi firmom, które są VAT-owcami, to nie ma dużego znaczenia, czy sam jesteś czynnym podatnikiem VAT, bo Twój klient-firma zapłaci zawsze tyle samo (bo i tak odliczy sobie VAT). 

Pytanie jednak, co Ci się bardziej opłaca? 

Powiedzmy, że sprzedajesz produkt za 200 zł i jesteś VAT-owcem. Wystawiasz paragon na taką kwotę i przekazujesz go klientowi, ale 23% musisz oddać fiskusowi – jest to 46 zł, a więc Twój zysk to 154 zł. Do tego masz 50 zł kosztów i możesz sobie od tego odliczyć VAT (9,35 zł), więc zostaje 40,75 zł zysku do opodatkowania.

Przeciwna sytuacja: sprzedajesz produkt za 200 zł i nie jesteś VAT-owcem. Klient płaci Ci 200 zł i to jest Twój zysk. Masz 50 zł kosztów i zapłacisz całość, bo nie możesz sobie nic odliczyć. Pozostaje kwota 50 zł do opodatkowania.

Jaki z tego wniosek? Wbrew wielu argumentom przemawiającym za byciem podatnikiem VAT, nie zawsze się to opłaca. Są jednak sytuacje, w których dobrze wypełnić deklarację VAT-R.

Kiedy opłaca się być VAT-owcem?

  • dużo wydajesz na produkty i usługi związane z prowadzeniem firmy + kupujesz je od firm, które wystawiają faktury z VAT-em (dzięki czemu odliczysz VAT),
  • gdy sprzedajesz produkty i usługi firmom, a nie klientom indywidualnym
  • gdy planujesz wysokie obroty – dzięki temu od początku odliczasz VAT z faktur kosztowych.

Kiedy nie opłaca się być VAT-owcem?

  • jeśli masz małą firmę, działasz na niewielką skalę i rozliczasz się nie na zasadach ogólnych, a ryczałtowo;
  • Jeśli świadczysz usługi dla osób prywatnych. Klientowi w tym wypadku robi różnicę, czy zapłaci 1000 zł (faktura bez VAT) czy 1230 zł (1000 zł + 23% VAT).

Najprościej jest, kiedy o Twoim “być albo nie być” na vacie decyduje ustawa. Jeśli masz wybór i prawo nie narzuca Ci bycia lub niebycia VAT-owcem, sprawdź z kalkulatorem w ręku, która opcja Ci się bardziej opłaca.  

Czy warto być VAT-owcem

Kiedy muszę mieć kasę fiskalną na działalności nierejestrowanej?

Kasa fiskalna a działalność nierejestrowana – czy musisz mieć kasę fiskalną, prowadząc tego typu działalność? Pytanie to powstało na pewno, kiedy ktoś dobrze skojarzył, że jeśli sprzedaje się towary lub usługi, to trzeba od nich odprowadzić podatek.

Generalnie trzeba mieć kasę fiskalną, jeśli prowadzi się działalność nierejestrowaną.

Ale… Rozporządzenie Ministra Finansów z dnia 28 grudnia 2018 r. daje możliwość zwolnienia od tego obowiązku.

Ale nie wszystkich.

Ale, ale, ale. 🙂

Znowu pojawia się pytanie: czy ta działalność nierejestrowana to faktycznie najprostsza opcja na start? Cóż, dziś nie będę na nie odpowiadał, ale przeprowadzę Cię możliwie najkrótszą drogą przez zagadnienie kasy fiskalnej w działalności nierejestrowanej.

Działalność nierejestrowana a kasa fiskalna

Działalność nierejestrowana podlega pod wszystkie regulacje opisane w ustawie VAT. Prowadząc taką działalność, w myśl ustawy o podatku od towarów i usług, jesteś podatnikiem. Nie ma więc wątpliwości, że w odniesieniu do niej musisz ewidencjonować sprzedaż.

Wiąże się to na przykład z koniecznością posiadania NIP-u. Co prawda nie prowadzisz działalności gospodarczej, ale i tak NIP jest wymagany, aby zgodnie z zasadami ewidencjonować sprzedaż.

Numer Identyfikacji Podatkowej otrzymuje się po złożeniu wniosku na druku NIP-7, jako „osoba podlegająca zarejestrowaniu jako podatnik podatku od towarów i usług lub będąca zarejestrowanym podatnikiem podatku od towarów i usług”. Może ta wiedza Ci się do czegoś przyda!

Zwolnienie od obowiązku kasy fiskalnej w działalności nierejestrowanej

Nie załamuj się jeszcze – możesz dostać zwolnienie od obowiązku posiadania kasy fiskalnej – i to również reguluje ustawa VAT, a także Rozporządzenie Ministra Finansów w sprawie zwolnień z obowiązku prowadzenia ewidencji przy zastosowaniu kas rejestrujących. Możesz na to liczyć wtedy, kiedy Twój obrót w poprzednim roku podatkowym nie przekroczył kwoty 20 tys. zł.

Skoro w 2020 roku połowa minimalnego wynagrodzenia (i jednocześnie limit działalności nierejestrowanej) to 1300 zł, to nie przekraczasz tej kwoty. Zwolnienie traci ważność po upływie dwóch miesięcy następujących po miesiącu, w którym został przekroczony limit.

Kasa fiskalna a branża, w której działasz

Całkiem prawdopodobne więc, że możesz liczyć na zwolnienie od obowiązku posiadania kasy fiskalnej. No… chyba że jesteś np. kosmetyczką albo fryzjerem, doradcą podatkowym, robisz przeglądy techniczne pojazdów itd. Wtedy kasa fiskalna w działalności nierejestrowanej być musi. Niestety, zwolnienie od obowiązku posiadania kasy fiskalnej zależy od rodzaju działalności i w przypadku wymienionych usług (jak i wielu innych) nie ma opcji, by skorzystać z takiego zwolnienia.

Kiedy musisz mieć kasę fiskalną na działalności nierejestrowanej? W zasadzie to zawsze, ale jednocześnie jest spora szansa, że załapiesz się na zwolnienie od tego obowiązku. Chyba że robisz innym hybrydowy manicure…

Działalność nierejestrowana a kasa fiskalna

Wady działalności nierejestrowanej

Jakie są wady działalności nierejestrowanej? Kiedy poszukujesz w Internecie informacji na temat tego typu działalności, możesz nabrać wrażenia, że to idealne rozwiązanie dla niemal każdego początkującego przedsiębiorcy. Ale czy tak jest na pewno?

W tym tekście rozwieję kilka wątpliwości na temat działalności nierejestrowanej i pomogę Ci spojrzeć na nią bardziej krytycznym okiem.

Poznaj wady działalności nierejestrowanej

Działaność nierejestrowana a automatyzacja biznesu

To jedna z największych wad, która od razu pokazuje, że działalność nierejestrowana kłóci się z prawdziwym biznesem. Bo w biznesie chodzi o to, żeby jak najwięcej działało automatycznie – żeby chociażby techniczne aspekty działały tak, by nie zabierały Twojego cennego czasu.

A jak jest w działalności nierejestrowanej? Zwykle osoby, które się tak rozliczają, nie chcą niczego automatyzować. Muszą kontrolować każdą transakcję, by nie przekroczyć progu, który wiąże się z założeniem prawdziwej działalności gospodarczej.

Działalność nierejestrowana a koszt przesyłki. I kombinowanie

Koszt przesyłki w działalności nierejestrowanej – to spędza sen z powiek wielu osób, które trudnią się np. rękodziełem, i rozliczają je na bazie działalności nierejestrowanej. Koszt przesyłki wlicza się do przychodu za cały miesiąc (np. 100 zł za łańcuszek plus 20 zł za przesyłkę, przychód: 120 zł). Znowu ta obawa, że przekroczymy próg przez same przesyłki…

I co zrobić? Napisać w regulaminie, że klient zamawia sobie sam kuriera, aby 20 zł nie szło na nasze konto? Nie wydaje Ci się to szemranym rozwiązaniem? Przez coś takiego klient musi więcej czynności zrobić, aby sfinalizować zakup – a przecież mamy skracać czas, w jakim klient będzie realizował transakcję.

Poza tym to może wzbudzić podejrzenia osoby kupującej, w końcu dobrze działające zamówienia działają inaczej. Pomyśl sama – czy samodzielne zamawianie kuriera nie zasiałoby ziarna wątpliwości w Twojej głowie?

Działalność nierejestrowana: pracodawca i płacenie ZUS-u

W przypadku tworzenia czegoś jest to proste – sprzedajesz rękodzieło i jest to produkt. Jednak kiedy sprzedajesz usługę, np. prowadzisz czyjś kanał social media, ZUS może to zanegować – uznać, że to wykonywanie pracy i powinna być przynajmniej umowa zlecenie.

Prawdopodobnie widząc, że udzielasz korepetycji, ZUS się nie odezwie do Twojego kursanta, że powinien od tego odprowadzić składki. Jednak w przypadku usług dla firm Twój zleceniobiorca ponosi większe ryzyko. ZUS może odezwać się do niego nawet do 10 lat po tych usługach i chcieć składki plus odsetki. Faktura od firmy niwelują to ryzyko. To może być powód, że ktoś nie zamówi usługi u Ciebie.

Instytucje nie traktują Cię poważnie

Rozliczając się na bazie działalności nierejestrowanej, nie jesteś kontrahentem: nie działalności gospodarczej, nie jesteś spółką. Freelancer bez firmy brzmi inaczej niż firma „Jan Kowalski” czy Jan Kowalski Sp z o.o.. Na dłuższą metę takie rozwiązanie nie wspiera budowaniu Twojego biznesu, a wręcz Cię ogranicza.

Płatności online w działalności nierejestrowanej

To wiąże się z punktem, który mówi o traktowaniu Twojej działalności poważnie. Nie możesz zaproponować klientom, by zapłacili za pomocą błyskawicznych płatności (np. PayU), bo przecież Twoja firma nie istnieje – jesteś osobą prywatną. Pozostają więc tradycyjne przelewy, które trwają o wiele dłużej i cieszą się o wiele mniejszym zainteresowaniem klientów – wydłużają drogę do sfinalizowania transakcji.

Za dużo pytań i wątpliwości na każdym kroku

Czy mogę prowadzić działalność nierejestrowaną, jak jestem bezrobotna? Czy regulamin PUP w danym mieście na to pozwala? Kolejne pytania można mnożyć: Działalność nierejestrowana a urlop macierzyński, czy działalność nierejestrowana jest możliwa na wychowawczym…? Co z KRUS?

Na tę chwilę znajdziesz odpowiedzi na te pytania, ale większość to domniemania księgowych. Dlaczego księgowych, bo raczej radcy prawni czy doradcy podatkowi nie pochylają się nad tym tworem.

Pilnowanie, kiedy umowa, zakup, płatność

I znowu pojawia się lęk przed przekroczeniem przychodu w danym miesiącu. Klient chciałby zamówić od Ciebie bransoletkę już dzisiaj, bo żona ma pojutrze urodziny. W sumie nic nie stoi na przeszkodzie, byś wysłała mu ją dzisiaj, gdyby nie to, że jest 27 dzień miesiąca, a Ty przez ten zakup przekroczysz twardy limit działalności nierejestrowanej…

W ten sposób znowu tracisz klienta. Albo kombinujesz, jak to zrobić, żeby nie liczyło się na poczet tego miesiąca. Działalność nierejestrowana znowu niczego Ci nie ułatwia, wprost przeciwnie – kolejny raz zapala ostrzegawczą lampkę i powoduje, że zarabianie pieniędzy staje się stresem.

Działalność nierejestrowana to twór, który czasem bardziej blokuje przed założeniem własnej działalności gospodarczej, niż przygotowuje i zachęca do jej założenia.

Mam nadzieję, że ten wpis przybliżył Ci wady działalności nierejestrowanej. Ja zachęcam do zmiany myślenia: jeśli cała energia idzie na zastanawianie się, jak nie przekroczyć bariery połowy minimalnego wynagrodzenia, może warto spojrzeć od drugiej strony?

Przecież chodzi o to, by tę barierę przekroczyć – rozwijać siebie i swój biznes. Nie mówmy, że „jesteśmy na granicy” – brzmi to, jakbyśmy byli na granicy związania końca z końcem w tym miesiącu. Jesteśmy tuż przy granicy rozpoczęcia nowej, zawodowej i biznesowej drogi!

czy warto pracować za najniższą krajową

Czego należy obawiać się zamiast „pandemii”?

Popieprzone czasy. Na około większość spanikowana koronawirusem, a jeśli nie panikujesz, to uznają Cię za nieodpowiedzialnego. Dużo bardziej prawdopodobne niż to, że ktoś z Twoich znajomych straci życie z powodu covid-19, jest to, że ktoś z Twoich znajomych straci pracę.

Akapit wyżej napisałem 6. kwietnia. Dzisiaj – w majówkę – widzę, że ludzie zaczynają kumać, że coś jest nie halo. I że mogę ich choć trochę wesprzeć, o czym dowiesz się z tego tekstu.

Co gorsze: koronawirus czy kryzys?

Kilka dni temu dodałem do relacji na „prywatnym” koncie Facebook ankietę. Dwa proste pytania:

Czy ktoś z Twoich znajomych stracił lub straci pracę z powodu koronawirusa?
Czy ktoś z Twoich znajomych miał objawy koronawirusa?

Bardzo dziękuję moim kilkudziesięciu znajomym za oddanie głosu i kilka wiadomości z komentarzem.

Oto wyniki:

Tak, sama metoda badania była bardzo prymitywna. Rozmawiałem z kilkoma znajomymi po wypełnieniu ankiety i niektórzy zaznaczyli, że nikt z ich znajomych nie stracił pracy, ale nie wzięli pod uwagę przedsiębiorców, którzy musieli zamknąć biznesy z dnia na dzień. Mimo to można wyciągnąć wnioski.

Potwierdziły się moje przypuszczenia. Dla wielu ludzi długofalowo większym problemem będzie kryzys gospodarczy, w który wchodzimy, niż koronawirus.

Nie można włączyć gospodarki guzikiem

A to oznacza, że nawet jeśli rząd cudownie przestanie podejmować absurdalne, idiotyczne i irracjonalne decyzje, to godpodarka nagle nie ruszy i nie będzie tak jak przed zamknięciem ludzi w domach.

Obawa #1: Utrata pracy

Pierwszym większym problemem, niż przejmowanie się koronawirusem jest to, że możesz stracić pracę. Oczywiście jeśli jesteś właścicielem biznesu, to masz poważniejszy problem, ale dziś skupiamy się bardziej na etatowcach (czy ten wyraz ma wydźwięk pejoratywny?).

Zakładam, że nie masz planu B, bo większość nie miała. Kiedy przychodzi odpływ widać, kto pływał bez majtek.

Na co dzień pracuję z fajnymi ludźmi i uczę się od ciekawych osób, a co za tym idzie: mam więcej pomysłów, niż jestem w stanie zrealizować. Chętnie się nimi z Tobą podzielę. Zostaw maila poniżej, a podeślę Ci raz na jakiś czas info o wpisach i animacjach. W każdej chwili możesz się wypisać. ; )

W kolejnych wpisach podrzucę Ci kilka ciekawych pomysłów na zarabianie z domu.

Pomysły na dodatkowy dochód i własny biznes

Obawa #2: Inwigilacja

Kiedy ludzie są przestraszeni przechodzą ustawy, które nie mają racji bytu w normalnych czasach.

Gdyby ktoś w lutym tego roku powiedział Ci, że policjant może dać Ci mandat za jazdę samochodem do innego miasta, albo że nie będziesz mógł wejść do lasu na spacer, bo będzie to niebezpieczne dla Twojego zdrowia, to popukałbyś się w czoło.

Aplikacja ProteGo, to początek punktowania obywateli.

A zaczyna się to tak:
Dopuszczalne jest jednoczesne wpuszczenie do danego obiektu o 10% wyższej liczby osób, o ile ponadnormatywne osoby posiadają aplikację ProteGO Safe. Takie osoby, w razie braku wolnych miejsc w sklepie/lokalu, nie otrzymują przywilejów jeśli chodzi o stanie w kolejkach.

No i teraz najmocniejsze:

Umieszczenie w widocznym miejscu materiałów informacyjnych na temat aplikacji ProteGO Safe. Zalecanie, na przykład poprzez zniżki lub materiały promocyjne, pracownikom i klientom korzystania z aplikacji ProteGO Safe.

To zasady, które można było przeczytać na stronie rządowej, opublikowane były przez Ministerstwo Rozwoju.

Oczywiście wszystko to dla naszego „bezpieczeństwa i zdrowia”. Jestem w trakcie tworzenia materiału o gotówce. Wielu myśli, że warto ją wycofać, bo i tak płacimy sporo kartą… Już wkrótce o tym napiszę.

Obawa #3: Nieprzewidywalność rządzących

Absurd goni absurd. W ostatnich tygodniach rząd systematycznie niszczy polską gospodarkę.

Odbije się to na nas wszystkich, a Ty nie czekaj z założonymi rękoma. Prawdopodobnie nie masz wpływu na większość przepisów w kraju, ale masz wpływ na swoją niezależność.

Co możesz zrobić dzisiaj, aby być niezależnym od obecnego pracodawcy? Pracować po godzinach i budować dodatkowe źródło dochodu.

Piszę to 1. maja, w Święto Pracy. Wiesz, skąd się to wzięło jego obchodzenie? Prawie 150 lat temu robotnicy w USA wywalczyli 8-godzinny dzień pracy. Wiesz, po co? Żebyś Ty miał dziś więcej czasu na dodatkowy biznes online.

Na co dzień wspieram działania moich klientów w świecie online i wiem, że w większości przypadków możliwa jest choć częściowa adaptacja do obecnych warunków.

Jeśli masz jakieś pytania, to śmiało komentuj lub pisz przez formularz. Chętnie Ci pomogę.

Kryzys vs. koronawirus

10 porad, jak rozpocząć wielomilionowy biznes

Oto transkrypcja wideo, jeśli masz ochotę obejrzeć animację, to zapraszam na Youtube, koniecznie subskrybuj kanał!

10 porad, jak rozpocząć wielomilionowy biznes – SIŁA PĘDU, Lech Kaniuk

10 porad jak rozpocząć wielomilionowy biznes przygotowanych na podstawie pierwszej części książki Lecha Kaniuka “Siła pędu”, którą Wam serdecznie polecam. Linki do jej zakupu znajdziecie w opisie filmu.

Kim jest Lech Kaniuk?

Możecie go kojarzyć z takimi markami jak PizzaPortal – portal do zamawiania jedzenia, Delivery Hero – spółka obsługująca  czy iTaxi. Bez wątpienia jest praktykiem biznesu, współtworzył firmy warte 5 miliardów EURO.

Pierwsze skojarzenie jakie mi przychodzi do głowy z Lechem Kaniukiem, to sprzedaż PizzaPortal za 120 milionów zł w 2012 roku.

1. Nikt do końca nie wie, jak to wszystko zrobić

Kiedy patrzysz na swoje życie i swoje biznesy wstecz to możesz połączyć kropki i wiedzieć, co dlaczego się stało. Natomiast jeśli planujesz biznes to nie wiesz, jak to będzie wyglądało.

Szczególnie, kiedy to jest Twój pierwszy biznes. Nie masz dokładnej w strategii, nie masz zaplanowanego tego biznesu, a także nie znasz przepisów ani ustaw, które są potrzebne i które cały czas się zmieniają. Na początek możesz wspomóc się osobami, które się na tym znają. Chociażby księgową, która będzie ogarniać, jak rozliczyć faktury, albo czy musisz być vatowcem

2. Najtrudniej jest zacząć

Najtrudniej jest wystartować. Potem już idzie nam nie tyle łatwiej, co właśnie siłą rozpędu, Przykładem może być rozruch samochodu albo start samolotu. Kiedy maszyna startuje, potrzebuje najwięcej paliwa, później już po prostu się unosi i tak samo jest z naszym biznesem. Na tym oparta jest filozofia książki: na teorii siły pędu. Kiedy pokonamy siłę oporu, nie trzeba już wkładać tyle energii, żeby obiekt poruszał się z tą samą prędkością na tym samym podłożu.

3. Sprawdź swój pomysł na biznes

W praktyce nie chodzi tutaj o to, żeby brać na to duże kredyty i zobaczyć czy to będzie działało. Natomiast jeśli Twojego pomysłu nie wdrożysz w życie to nie będziemy wiedzieli czy przyniesie przychody.

W dzisiejszych czasach można zacząć od pracy przed komputerem, na przykład po godzinach rozwijać biznes online.  Możesz pisać bloga w konkretnej niszy i zarabiać na początku na współpracach. Robić coś, w co nie inwerstujesz, ale daje Ci odpowiedź czy to może być dobry sposób na zarbianie. Zaciśnij zęby po pracy i działaj.

4. Zbuduj sieć stałych klientów

Łatwiej jest sprzedać towar osobie, która już Ci ufa, wie o jakości tego, co oferujesz. Jeśli sprzedajesz produkty jednorazowe albo takie, których klient potrzebuje raz na kilka lat (czyli prędzej strona internetowa niż chleb czy bułka), to możesz sprzedawać dodatkowe usługi. Np reklamowanie biznesu strony klienta w mediach społecznościowych.

5. Pytaj doświadczonych o wskazówki

Warto pytać osoby, które już przeszły drogę, na którą my się wybieramy, są praktykami. Często zdarza się, że pytamy o radę naszą rodzinę i bliskich, którzy nie mają pojęcia o biznesie, a chcą dla nas jak najlepiej. Chcą, żebyśmy byli bezpieczni, nie podejmowali ryzyka (a działalność gospodarcza czy prowadzenie biznesu w Polsce nie kojarzy się na pewno z bezpieczeństwem i ze spokojem).

Więc nic dziwnego, że bliscy zapytani o to, czy mamy działać nad własnym biznesem, doradzą nam raczej dobrze płatną pracę i regularne dochody. Nie chcą źle, tylko po prostu się o nas martwią. Tak jak nasz mózg podpowiada nam bezpieczne rozwiązania, tak nasi bliscy chcą, żeby nam było jak najlepiej.

W obecnych czasach mamy mnóstwo możliwości rozwoju i zdobywania wiedzy: od najtańszej formy szkolenia i zdobywania informacji, czyli czytania książek, poprzez konsultacje z mentorami, po konsultacje z osobami, które świadczą takie usługi i doradzają w biznesie.

6. Testuj swoje pomysły, bo nie wiadomo jakie skutki przyniosą

Ten punkt jest podobny do poprzedniego, o którym mówiliśmy. Chodzi o pomysły, które wpadają nam do głowy stricte podczas planowania, podczas działania w biznesie. Bardzo rzadko się zdarza, że zaplanujemy przełom w firmie. Fragment książki, który wywarł na mnie ogromne wrażenie: w jednej z firm. w których pracował Lech Kaniuk, zdarzało się, że narażał swoje zdrowie, a nawet życie. Pomimo że była to jego dorywcza praca wakacyjna,  pomimo tego że osoby, które były tam od wielu lat mówiły mu, że tak było zawsze, to jednak potrafił się postawić i zaproponować innowacyjne rozwiązanie. Wtedy zrozumiał, że innowacje i wdrażanie pomysłów, które ma w głowie, mogą być naprawdę przełomowe, a co za tym idzie: bardzo dochodowe.

7. Klient ma zawsze rację

Nie chodzi tutaj o to, żeby klient wchodził Ci na głowę i tłumaczył swoje racje, szczególnie kiedy jesteś ekspertem w swojej dziedzinie, tylko że czasem polemika z klientem nie ma sensu. Dopóki jest dobrze obsłużony i płaci nam pieniądze, obie strony są zadowolone nawet pomimo różnicy zdań. Kiedy Lech obsługiwał jedną starszą panią, miał długie włosy. Pani myślała, że obsługujący jest dziewczynką i zwracała się do niego w rodzaju żeńskim… tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia. Mógł tłumaczyć i ciągle przypominać, że jest chłopcem, ale skoro świadczył dobrą usługę, a pani była zadowolona, to było sensu tracić energii na sprawy w tym przypadku nieistotne.

8. Nie próbuj być kimś innym, niż jesteś w rzeczywistości

Bardzo często zdarza się to wśród młodych osób, które startują w biznesie i chcą brak doświadczenia lub ukryte kompleksy nadrobić sztucznym wyglądem. W większości branż jest to zupełnie niepotrzebne. Może, gdzieś na szczeblu korporacyjnym, gdzie spotykają się zarządy, to ma jakikolwiek sens…

Przy tej okazji chciałbym opowiedzieć wam historię sprzed kilku lat, kiedy pracowałem jako stolarz. Pojechaliśmy na montaż do jednego z naszych klientów. Przejeżdżając przez bramę musieliśmy jeszcze kilkaset metrów jechać, żeby dojechać do domu tego klienta. Mówiłem wtedy do kolegi, że żeby zrobić dobry trening biegowy, wcale nie trzeba wychodzić poza teren i poza ogrodzenie.

Dom był ogromny i naprawdę robił wrażenie, na podwórku stały drogie samochody i maszyny. Pracowaliśmy tam nad szafą i przyszła do nas osoba, która miała brudne kalosze i była cała umorusana. Pamiętam, że pomyślałem, że to strasznie dziwne, że po tej pięknej drogiej podłodze ktoś właśnie chodzi w tych kaloszach i że jakby właściciel to zobaczył, to by się pewnie zdenerwował. Pan w kaloszach był bardzo uprzejmy, nie różnił się od nas, też był w roboczych ciuchach – po prostu był dużo bardziej brudny niż my, widać, że ciężko pracował na dworze.

Kolega widział się już z nim parę dni wcześniej, więc ustalił pozostałe szczegóły.

Kiedy poszedł, zagadałem zagadałem do mojego kompana: “Kurczę, co on tak mówi, co mamy robić, on tak dokładnie wie co z tą szafą? Został poinformowany przez właściciela? W ogóle może tak sobie chodzić po tym domu?”. No i okazało się potem, że… to był właściciel.

Wtedy poznałem pracownika fizycznego, który był milionerem. Nie wyobrażamy sobie w ten sposób ludzi bogatych… Po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że najbogatsi ludzie to niekoniecznie biznesmeni w marynarkach i koszulach.

Oczywiście na początku biznesu nie warto przychodzić na spotkanie ze swoim klientem w rozciągniętym t-shircie. Nie jesteś Steve’m Jobsem ani Markiem Zuckerbergiem. Wyglądaj dobrze, ale nie stylizuj się na kogoś, kim nie jesteś.

9. Propozycje pojawiają się same, kiedy Ty jesteś zaangażowany.

Zgadzam się z tym w 100%. Od kiedy ja angażuję się w swój biznes, w pracę nad swoją firmą, otrzymuję bardzo dużo propozycji. Oprócz zleceń i usług na to, co robię w moim biznesie. Sam pewnie nigdy nie zdecydowałbym się na to, żeby składać papiery na wykładowcę. Niektóre propozycje muszę odrzucać, bo nie jestem w stanie robić wszystkiego.

Lech Kaniuk, kiedy był aktywny zawodowo, kiedy robił kolejne biznesy, też dostawał ciekawe propozycje. W pewnym momencie możesz mieć tych propozycji tak dużo, że będziesz musiał niektóre z nich niestety odrzucać. Nie będą do końca spójne z Twoim celem. Ale zawsze jest możliwość zmiany drogi, więc jeśli jesteś aktywna/aktywny, nie będziesz miał problemu ze znalezieniem dobrze płatnej pracy. Szczególnie w dzisiejszych czasach.

10. Nie daj sobie wmówić, że tak było od zawsze.

Bardzo wiele osób, szczególnie kiedy pracują w jakiś zakładach po kilka, kilkanaście lat, przyzwyczaiło o pewnych schematów. Kiedy mówiłem o wakacyjnej pracy Lecha i pomysłach, to właśnie jego upór i nie pogodzenie się z tym, że “tak było od zawsze” pozwoliło wejść fabryce, w której pracował na wyższy poziom i wdrożyć innowacyjne rozwiązania.
Książka “Siła pędu” jest bardzo dobra nie tylko dla początkujących przedsiębiorców, ale także dla osób, które już mają swój biznes lub zastanawiają się nad nim.

Jeśli interesuje Cię tematyka przedsiębiorczości i rozwoju, to subskrybuj ten kanał i kliknij w dzwoneczek, aby być powiadamianym o nowych, wartościowych treściach.

siła pędu lech kaniuk

Czy warto być miłym w biznesie (i w życiu)

W moim małym mieście władze pozmieniały organizację ruchu na starówce. Miejsc do zaparkowania było bardzo mało, a teraz nie ma praktycznie w ogóle. Jedno w tej sytuacji jest pewnie: czy mi się to podoba czy nie, nie mam na to wpływu.

Awizo z Urzędu Miasta jednak jakoś odebrać trzeba. Przecież gdyby wysłali to mailem, to panie, które wydają przesyłki, pan który je nosi, ktoś to je wypisuje i drukuje oraz wysyła byłby niepotrzebne. A ludzie powinni czuć się potrzebni, prawda?

Zapobiegaj, zawsze kiedy to możliwe

Obecność Straż Miejskiej w wielu miastach budzi kontrowersje. Często chodzi o jakość pracy strażników. Bez względu na moje zdanie w tej kwestii, nie mam wpływu na to czy czterech pracowników będzie siedzieć w samochodzie kilkanaście minut na włączonym silniku. Jednak poczułem, że mam wpływ na to, że mogę nie dostać mandatu, kiedy stanę pod znakiem zakazu zatrzymywania się i postoju.

Mam dwa wyjścia: albo odejść i liczyć, że nic nie zrobią, albo sam zagaić temat. Wśród 4 pracowników była jedna pani, więc dla mnie idealny target. Podchodzę i pytam: „Czy jak ten czarny samochód tam chwilę postoi, to mnie zamkniecie do więzienia?”. Spojrzenie, uśmiech i odpowiedź: „Tylko proszę się pospieszyć”.

Protip: strażnicy miejscy, policjanci czy urzędnicy to ludzie. Zdarza się, że odgrywają jakąś rolę i zakładają maski – udają groźnych, niemiłych, ale po pracy przychodzą do domu, jedzą kolację i rozmawiają z bliskimi. Tak jak inni, którzy nie pracują w służbie systemu.

Mandat, szarpanina i awantura

Wracam do samochodu i kilka metrów dalej parkuje pan. Jednak przyjął inną taktykę załatwienia tematu parkowania. Po pierwszych zdaniach już czułem, że nieskuteczną. Wychodzi z samochodu i zwraca się do strażników w samochodzie, a że stoi od nich 20 metrów, to musiał podnieść głos.

Pomyślałem, że idealnie zaczął, no ale chcąc nie chcąc (bardziej chcąc) słyszę: „I co, tu nie mogę zaparkować, to gdzie mam zaparkować?!”, na co strażnik odpowiada z samochodu, równie głośno: „Nie wiem”. No i wtedy kierowca dał upust swoim emocjom i przekonaniom, dokładając jeszcze więcej decybeli: „No, najlepiej. Wy tylko siedzicie z dupami, ku**a w klimatyzacji i nic nie robicie i ch*j was to obchodzi!”. Wygłosił i poszedł.

To, co nastąpiło za chwilę było tak pewne jak to, że po wtorku jest środa. Panowie wyszli z samochodu z bloczkiem, by wypisać i włożyć mandat za wycieraczkę. Pan cofnął się i próbował odjechać, jednak skończyło się na szarpaninie z kierowcą i wezwaniu posiłków przez walkie-talkie.

Sytuacja dała mi do myślenia. Moje rozwiązanie, które wydało mi się oczywistą oczywistością, nie było takie dla kierowcy, który zapłacił za to czasem, pieniędzmi i nerwami.

Czy zawsze trzeba być miłym?

Zastanowiłem się przy okazji, czy bycie miłym i uprzejmym dla innych to recepta na skuteczną komunikację, a przede wszystkim: skuteczne działanie. Jestem przekonany, że absolutnie nie. Jeśli ktoś jest zawsze miły, bez względu na okoliczności, to często idzie to w parze z brakiem asertywności, a to kosztuje sporo. Przeważnie walutą będzie zdrowie. Często bycie sympatycznym nie idzie w parze ze skutecznością działań.

Kiedy prowadzisz firmę i ktoś nie zapłacił Ci w terminie faktury za Twoją pracę już któryś raz, a nie masz za sobą działu windykacji, który ogarnie to za Ciebie, to niech twój szwagier mu spali kota warto w sposób dosadny przekazać, że się niecierpliwisz.

Luźna atmosfera to wróg profesjonalizmu

Zauważyłem również, że kiedy jestem miły, najczęściej obsługa spada na niższy poziom. Nie wiem, czy w głowie osoby wykonującej jakąś usługę czy czynność dla mnie coś się przestawia, ale czasem po prostu zmieniam taktykę komunikacji diametralnie, gdy widzę, że zamiast zyskiwać, to tracę.

Wniosek mój jest taki, że jeśli ktoś nie ma wypracowanych nawyków, aby być zawsze profesjonalnym, to lepiej pracuje w stresie.

Z mojego doświadczenia wynika, że bardzo niewiele osób potrafi zachować pełen profesjonalizm, kiedy jest luźna komunikacja i nie ma spiny.

To być miłym, czy nie?

Jak na większość pytań postawionych na tym blogu nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.

Przedsiębiorca to osoba, która potrafi się zaadoptować do nowych warunków (szczególnie w Polsce! – żartowałem, niestabilność prawa i częste zmiany zasad gry nie mają nic wspólnego z przedsiębiorczością), która potrafi rozwiązać nieszablonowo problemy i dostosować swoje działania do okoliczności, aby osiągnąć cel i być skutecznym.

Na pewno warto być zawsze dobrym dla ludzi. Z mojego doświadczenia wynika, że bycie uprzejmym działa w zdecydowanej większości przypadków (ponad 90%). Oczywiście nie myl uprzejmości z naiwnością, bo jeśli chcesz, żeby klientowi było miło i nisko wycenisz swoje usługi, to po pierwsze i tak nie będzie pamiętał tej ceny, bo bardziej pamięta się współpracę, a po drugie… rachunków nie zapłacisz uprzejmością.

Czy warto być miłym w biznesie

Czy warto brać dotację na pierwszy biznes?

Dotacja z Urzędu Pracy – warunki

Każdy Urząd Pracy ma nieco inne wymagania, jednak jest kilka wspólnych, które już z założenia są idiotyczne trudne do spełnienia dla zapierdalaczy. To nie będzie wpis, który opowiada jaki papierek należy donieść do urzędu. Jeśli będzie potrzeba, to przedstawię to w przyjemnej formie, jednak dziś chciałbym żebyśmy wspólnie się zastanowili, czy naprawdę potrzebujesz tych 27 500 PLN.

Za bardzo przedsiębiorczy

Pracujesz w branży, w której chcesz zrobić biznes? Zarabiasz konkretne pieniądze, ale wiesz, że na swoim możesz rozwinąć skrzydła? To do dupy. W Urzędzie Pracy trzeba być zarejestrowanym jako osoba bezrobotna przynajmniej 3 miesiące (rzadko, ale się zdarza, że jeden miesiąc wystarczy).

Osoba zarejestrowana to taka, która jest gotowa podjąć zatrudnienie. Czyli możesz powiedzieć pani obsługującej, że nie chcesz tego skierowania do pracy, a pani może powiedzieć Ci, że zgodnie z regulaminem musisz je przyjąć. Wtedy dopiero niedoszłemu pracodawcy tłumaczysz, że Ty chcesz mieć swój biznes. Zmarnowany czas dwóch osób: Twój, przedsiębiorcy, i pracodawcy (bo Cię nie przyjmie – czy dla Ciebie byłby atrakcyjny pracownik, który marzy o własnym biznesie, a przyszedł na rozmowę, bo to jest zgodne z regulaminem?)

3 miesiące bez zarabiania

Zakładamy, że wszystko chcesz zrobić zgodnie z prawem (czyli nie chcesz pracować w tym czasie „na czarno”), więc nie możesz zarabiać pieniędzy będąc osobą zarejestrowaną w PUP. Wyjątkiem jest działalność nierejestrowana.

Ustawa (Dz. U. 2004 Nr 99 poz. 1001 ) o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy mówi bowiem, że osoba bezrobotna to taka, która, m.in:

nie uzyskuje miesięcznie przychodu w wysokości przekraczającej połowę minimalnego wynagrodzenia za pracę, z wyłączeniem przychodów uzyskanych z tytułu odsetek lub innych przychodów od środków pieniężnych zgromadzonych na rachunkach bankowych.

Pomyśl o tym wcześniej, przygotuj się finansowo na ewentualny kwartał bez dochodów.

Za dużo ukończonych studiów, za wielkie kompetencje na dotacje

To jest w ogóle hit. Niby do dotacji potrzebujesz udowodnić, że się znasz na temacie, na który chcesz pieniądze, ale lepiej, żebyś nie znał się za bardzo.

Znajomy, który jest inżynierem i przykładem tego, że pomimo dobrych zarobków może we własnym biznesie mieć jeszcze lepsze, wybrał się do Urzędu Pracy, żeby zapytać o dotację. Odpowiedziano mu, że owszem, może złożyć wniosek, ale pierwszeństwo mają osoby z niższym wykształceniem i długotrwale bezrobotne. Chyba nie trzeba specjalnie komentować, nie?

A co jeśli złożysz wniosek i nie dostaniesz dotacji?

To jest najważniejsze pytanie. Cytując klasyka: to nawet zajebiście ważne pytanie. Może okazać się, że poświęcony czas, energia i chodzenie do urzędu zdały się na nic. Co wtedy? Masz plan B?

Jeśli do założenia własnej firmy najbardziej motywuje Cię dotacja z Urzędu, to śmiem twierdzić, że – jeśli nie zmienisz myślenia – Twój biznes przetrwa tylko rok, który musi przetrwać, żeby nie zwracać dotacji.

Oczywiście, jeśli możesz otrzymać ponad 20 000 za wypełnienie kilku papierków, zrób to. Ja tak wystartowałem ze swoim pierwszym biznesem dobrych 10 lat temu, a laptopa z dotacji mam do dzisiaj (rzadko używam, ale żyje).

NIEZALEŻNOŚĆ

To jest tak ważne, że aż napisałem CAPS LOCKIEM. Dla wielu osób jednym z głównych motorów napędowych jest to, że dzięki założeniu działalności nie będą mieli szefa i będą niezależni.

A tu trzeba się tłumaczyć przed panią, która przedsiębiorczość zna z tvp info, bo słyszała, że rząd wreszcie uszczelnia lukę w VAT, po co Ci taki drogi laptop. Przecież na tym za 1 500 też można pracować.

Trzeba wszystko rozliczyć, udokumentować, poddać się ewentualnej kontroli i utrzymać firmę przez rok. Jeśli w tym czasie możesz zarobić porównywalną kwotę, a nawet mniejszą, ale z dużo większym spokojem, to może nie warto tracić czasu?

Jeśli potrzebujesz wskazówek Jak dostać dofinansowanie z Urzędu Pracy to zapisz się na newsletter. Za kilka dni pojawi się na tym blogu wpis o tym, a Ty dostaniesz powiadomienie na Twoją skrzynkę email : )

Dotacja z Urzędu Pracy

Kiedy warto pracować za najniższą krajową?

(więcej…)

czy warto pracować za najniższą krajową