Dzisiejsze spotkanie ze Strażą Miejską skłoniło mnie do głębszych refleksji. Właściwie to z panami spotkał się kierowca kilka metrów dalej, doszło nawet do kontaktu fizycznego.
W moim małym mieście władze pozmieniały organizację ruchu na starówce. Miejsc do zaparkowania było bardzo mało, a teraz nie ma praktycznie w ogóle. Jedno w tej sytuacji jest pewnie: czy mi się to podoba czy nie, nie mam na to wpływu.
Awizo z Urzędu Miasta jednak jakoś odebrać trzeba. Przecież gdyby wysłali to mailem, to panie, które wydają przesyłki, pan który je nosi, ktoś to je wypisuje i drukuje oraz wysyła byłby niepotrzebne. A ludzie powinni czuć się potrzebni, prawda?
Zapobiegaj, zawsze kiedy to możliwe
Obecność Straż Miejskiej w wielu miastach budzi kontrowersje. Często chodzi o jakość pracy strażników. Bez względu na moje zdanie w tej kwestii, nie mam wpływu na to czy czterech pracowników będzie siedzieć w samochodzie kilkanaście minut na włączonym silniku. Jednak poczułem, że mam wpływ na to, że mogę nie dostać mandatu, kiedy stanę pod znakiem zakazu zatrzymywania się i postoju.
Mam dwa wyjścia: albo odejść i liczyć, że nic nie zrobią, albo sam zagaić temat. Wśród 4 pracowników była jedna pani, więc dla mnie idealny target. Podchodzę i pytam: „Czy jak ten czarny samochód tam chwilę postoi, to mnie zamkniecie do więzienia?”. Spojrzenie, uśmiech i odpowiedź: „Tylko proszę się pospieszyć”.
Protip: strażnicy miejscy, policjanci czy urzędnicy to ludzie. Zdarza się, że odgrywają jakąś rolę i zakładają maski – udają groźnych, niemiłych, ale po pracy przychodzą do domu, jedzą kolację i rozmawiają z bliskimi. Tak jak inni, którzy nie pracują w służbie systemu.
Mandat, szarpanina i awantura
Wracam do samochodu i kilka metrów dalej parkuje pan. Jednak przyjął inną taktykę załatwienia tematu parkowania. Po pierwszych zdaniach już czułem, że nieskuteczną. Wychodzi z samochodu i zwraca się do strażników w samochodzie, a że stoi od nich 20 metrów, to musiał podnieść głos.
Pomyślałem, że idealnie zaczął, no ale chcąc nie chcąc (bardziej chcąc) słyszę: „I co, tu nie mogę zaparkować, to gdzie mam zaparkować?!”, na co strażnik odpowiada z samochodu, równie głośno: „Nie wiem”. No i wtedy kierowca dał upust swoim emocjom i przekonaniom, dokładając jeszcze więcej decybeli: „No, najlepiej. Wy tylko siedzicie z dupami, ku**a w klimatyzacji i nic nie robicie i ch*j was to obchodzi!”. Wygłosił i poszedł.
To, co nastąpiło za chwilę było tak pewne jak to, że po wtorku jest środa. Panowie wyszli z samochodu z bloczkiem, by wypisać i włożyć mandat za wycieraczkę. Pan cofnął się i próbował odjechać, jednak skończyło się na szarpaninie z kierowcą i wezwaniu posiłków przez walkie-talkie.
Sytuacja dała mi do myślenia. Moje rozwiązanie, które wydało mi się oczywistą oczywistością, nie było takie dla kierowcy, który zapłacił za to czasem, pieniędzmi i nerwami.
Czy zawsze trzeba być miłym?
Zastanowiłem się przy okazji, czy bycie miłym i uprzejmym dla innych to recepta na skuteczną komunikację, a przede wszystkim: skuteczne działanie. Jestem przekonany, że absolutnie nie. Jeśli ktoś jest zawsze miły, bez względu na okoliczności, to często idzie to w parze z brakiem asertywności, a to kosztuje sporo. Przeważnie walutą będzie zdrowie. Często bycie sympatycznym nie idzie w parze ze skutecznością działań.
Kiedy prowadzisz firmę i ktoś nie zapłacił Ci w terminie faktury za Twoją pracę już któryś raz, a nie masz za sobą działu windykacji, który ogarnie to za Ciebie, to niech twój szwagier mu spali kota warto w sposób dosadny przekazać, że się niecierpliwisz.
Luźna atmosfera to wróg profesjonalizmu
Zauważyłem również, że kiedy jestem miły, najczęściej obsługa spada na niższy poziom. Nie wiem, czy w głowie osoby wykonującej jakąś usługę czy czynność dla mnie coś się przestawia, ale czasem po prostu zmieniam taktykę komunikacji diametralnie, gdy widzę, że zamiast zyskiwać, to tracę.
Wniosek mój jest taki, że jeśli ktoś nie ma wypracowanych nawyków, aby być zawsze profesjonalnym, to lepiej pracuje w stresie.
Z mojego doświadczenia wynika, że bardzo niewiele osób potrafi zachować pełen profesjonalizm, kiedy jest luźna komunikacja i nie ma spiny.
To być miłym, czy nie?
Jak na większość pytań postawionych na tym blogu nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.
Przedsiębiorca to osoba, która potrafi się zaadoptować do nowych warunków (szczególnie w Polsce! – żartowałem, niestabilność prawa i częste zmiany zasad gry nie mają nic wspólnego z przedsiębiorczością), która potrafi rozwiązać nieszablonowo problemy i dostosować swoje działania do okoliczności, aby osiągnąć cel i być skutecznym.
Na pewno warto być zawsze dobrym dla ludzi. Z mojego doświadczenia wynika, że bycie uprzejmym działa w zdecydowanej większości przypadków (ponad 90%). Oczywiście nie myl uprzejmości z naiwnością, bo jeśli chcesz, żeby klientowi było miło i nisko wycenisz swoje usługi, to po pierwsze i tak nie będzie pamiętał tej ceny, bo bardziej pamięta się współpracę, a po drugie… rachunków nie zapłacisz uprzejmością.
U mnie to zależy od sytuacji, ale jednak jak mogę wolę być miła 🙂
Haha : D
No ja też zdecydowanie wolę i lepiej się czuję, ale czasem to tak jak wyżej napisałem 😀
Ja w Grudziądzu raz miałam do czynienia ze strażą miejską. Na pewno spotkanie bardziej przypominało to z panem obok, niż twoje. Ja staram się być zawsze miła, ale nie zawsze się da.
Heh, czyli spotkanie do miłych nie należało, tak?
Warto, ale w sytuacjach które tego wymagają, na pewno nie zawsze ;).
A jakie sytuacje tego wymagają? : )
Z tą pewnością środy po wtorku. 😀 Rzeczywiście najbardziej zauważałam spadek jakości usługi kiedy jest zbyt miło, zbyt luźno lub za bardzo na rękę kontrahentowi. Nie zmienia to faktu, że też podtrzymuję wyższość kultury, asertywności i profesjonalizmu nad byciem dominującym, chamskim i nieokiełznanym kierowcą z opowieści.
Dzięki za komentarz. Abstrahując na chwilę od treści, to pomimo że nie dostaje powiadomień o nowych komciach, to akurat tu zajrzałem i zobaczyłem Twój komentarz o północy (dwie minuty temu) – chyba nie zasnę aż, taki timming! : D
A poważnie, to widzę że mamy podobne podejście. Często jak pójdziemy choć trochę za bardzo na rękę kontrahentowi, to uruchamiamy falę kolejnych próśb, a potem wnet roszczeń : )